2.11.2014

Rozdział 5

Poprzedniej nocy nie mogłam zasnąć. Nadal nie byłam w stu procentach pewna czy w tym samochodzie był Zayn czy tylko było to moje mylne wrażenie. Obudziłam się o 10. Byłam nieprzytomna, moje włosy były tak roztrzepane, że zastanawiałam się czy uda mi się je w ogóle rozczesać. Ogarnęłam w domu, wzięłam prysznic i stwierdziłam, że nie mam co więcej robić. Eliza zadzwoniła do mnie i powiedziała, że koniecznie musi teraz mnie odwiedzić. Co jej znowu strzeliło do głowy? Ahh...no tak, wczorajsza randka z barmanem. Za pół godziny pojawiła się pod domem.


- Natalie. Jejka ja się chyba zakochałam - spojrzałam na nią uśmiechnęłam się, następnie odwróciłam się i teatralnie przewróciłam oczami. Eliza jest kochaną przyjaciółką ale czuje się zakochana w każdym chłopaku, który jest starszy od niej, jest samodzielny i zaprasza ją na randkę. Czy tylko dla mnie jest to dziwne?
- Eliza byliście dopiero na jednej randce...tak szybko się zakochałaś - taaak, i teraz pomyślicie, że zachowuje się jakbym miała 40 lat. Ale po Ashtonie staram się uważać na ludzi jak tylko mogę.
- On jest cudowny, taki męski. Zawsze wie co powiedzieć i jak się zachować. Nie to co chłopcy z naszej szkoły...
- Może po prostu nie próbujesz ich poznać...ja lubię Niall'a z naszej klasy. - uśmiechnęłam się na myśl o zabawnym blondynie. Zawsze mnie rozśmieszał.
- Ale Louis to co innego...zupełnie co innego. - uśmiechała się i patrzyła na ekran swojego telefonu. Jestem pewna,że oczekiwała jakieś interakcji od niego. Żeby telefon nagle zadzwonił, a ona mogłaby mi udowodnić, że jest taki świetny.
- A tak w ogóle Nats, to Lou wysłał Zayn'a żeby sprawdził co się dzieje... - No dobrze, dobrze. Mam mu dać za to złoty medal? Już raz mu podziękowałam. Ale oczywiście nie powiem tego na głos, bo Eliza przestanie się do mnie odzywać na jakieś 2 tygodnie.
- Wiem, mówił mi.
- Właśnie, właśnie...jak wygląda sprawa z tym przystojniakiem? - byłam w takim humorze, że denerwowało mnie każde jej słowo dotyczące chłopców. Myślę, że byłabym skłonna przyłożyć jej w twarz.
- Zostawiłam torebkę w jego samochodzie przez przypadek, wczoraj przyjechał mi ja oddać. Posiedzieliśmy trochę. Wieczorem napisał do mnie czy spotkamy się jeszcze kiedyś, ja nie odpisałam nic. Potem miałam wrażenie, ze on stoi nie daleko mojego domu. - powiedziałam to wszystko jednym tchem i spojrzałam na nią. Gdyby nie to, że za daleko leżał telefon to zrobiłabym jej zdjęcie, bo jej reakcja byłaby warta całkiem dużo forsy.
Upuściła ciastko, które rozkruszyło się na stole, i patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami. Mimo, że ta sytuacja była dla mnie dosyć poważna to zaczęłam się śmiać.
- Z czego ty się do cholery śmiejesz? Może on współpracuje z Ash'em...
- Eliza czy tobie już te piątkowe drinki opustoszyły mózg z czegokolwiek? Przecież to nie możliwe. Oni się nienawidzą, a na dodatek chyba Zayn pobił go w mojej obronie. - lekko się uspokoiła ale widać było, że nad czymś myślała.
- To może być jeden wielki układ. Jesteś pewna, że to on stał pod twoim domem zeszłej nocy? - pomyślałam o tym chwilę, ale nie byłam w stanie do końca stwierdzić czy to na pewno był on, miałam takie wrażenie. Albo po prostu mam jakieś zwidy.
- Nie do końca. Coś mi mówi, że to on ale jest jakiś cień nie pewności.
                                                                            * * *
Kiedy Eliza wróciła do domu ja wybrałam się po zakupy. W lodówce nie było nic z czego można byłoby ugotować coś na obiad. Weszłam do osiedlowego sklepu i zamarłam. Nie stał tam nikt inny tylko Zayn. Płacił za papierosy. Chciałam wyjść ale oczywiście mnie zauważył, z racji tego że bardzo głośno przywitałam się z kasjerką.
- Cześć Natalie. - powiedział i podszedł do mnie. Czułam jak się rumienię.
- Cześć Zayn. - powiedziałam po cichu i przebierałam w pomidorach.

- Jednak znowu się spotykamy...- Mam wrażenie, że on wie o tym, że widziałam go poprzedniej nocy. W odpowiedzi tylko spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
Wybrałam pomidory i jeszcze kilka innych składników.
- Poczekam na Ciebie. - powiedział wprost do mojego ucha, a mnie przeszedł dreszcz.
Podałam kasjerce wszystkie wybrane produkty i zapłaciłam za nie.
Wyszłam przed sklep. Oczywiście tak jak obiecał czekał na mnie przed tym sklepem.
- Czemu wczoraj mi nie odpisałaś? - wiedziałam, że o to spyta. Czułam to .
- Nie miałam środków na koncie. - Skierowałam się w stronę domu. Bez zastanowienia zaczął iść obok mnie.
- Ohh...rozumiem. Jesteś sama w domu teraz? - zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego. Co on kombinuje? Znowu się do mnie wprosić? W sumie to niech wpadnie. Będę tak bezpośrednia jak on.
- Tak, mama i Kieran w pracy... - wyglądał jakby się zamyślił. Następnie potarł kciukiem swoją dolną wargę.
- Nie masz nic przeciwko jeśli wpraszam się do Ciebie na herbatę?
- Nie...możesz wpaść. - uśmiechnęłam się sztucznie i otworzyłam bramkę.

                                                                                * * *

- Robisz naprawdę dobre spaghetti. - Zayn spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko
- Dziękuję. Pozwól, że zmienię temat. Byłeś wczoraj wieczorem pod moim domem prawda? - Prawie się zakrztusił. Otworzył szerzej oczy i tylko skinął głową. Chciałam się dowiedzieć czemu więc ponagliłam go.
- Przejeżdżałem tędy i miałem wrażenie, że coś w samochodzie się popsuło. - Widziałam, że kłamie. Nawet nie patrzył na mnie gdy to mówił.
Potem poszliśmy do salonu. W telewizji leciała jakaś durna komedia. Zupełnie nie śmieszna.
Rozmawialiśmy na takie neutralne tematy jak szkoła i wielkimi krokami zbliżające się wakacje. Gdy całkowicie się rozluźniłam to stwierdziłam, że jest całkiem miły.
Miał śliczny uśmiech i duże brązowe oczy, ale nadal zastanawiało mnie jego dziwne zachowanie. Gdy komedia się skończyła i stwierdził, że pojedzie do domu to przytulił mnie na pożegnanie i pocałował w policzek, a ja oszołomiona jego zachowaniem i ślicznym zapachem jego perfum stałam jak wryta około 5 minut.